Tuesday 31 January 2017

Norwegia - home is where my heart is:)

Powinnam zacząć już dawno temu, ale brakowało mi czasu/chęci/energii. Jak to mówią lepiej późno, niż później więc zaczynam teraz:)

Żyję w Norwegii już 5 lat. Już, albo dopiero - pojęcie to będzie względne, zwłaszcza jeśli je odniesiemy do swojego wieku:) Ja jednak jestem młoda (albo się tak czuję, bo zmarszczki na czole zdają się mówić coś innego:( więc 5 lat to dla mnie AŻ 5 lat:) Przez ten czas dostałam niejednego kopa w d..., ale też przeżyłam bardzo dużo pozytywnych i fantastycznych rzeczy. Przewartościowałam swoje życie, nauczyłam się dystansu i nie tylko. Kto posmakował emigracji na pewno to zrozumie, a kto myśli, że to rozumie, raczej tylko tak myśli:)
Norwegia jest "specyficznym" krajem - wszędzie można znaleźć achy i ochy (oraz ahy i ohy), ludzie tu są uprzejmi, uśmiechnięci, wszyscy mówią po angielsku, a Norwedzy są w ścisłej czołówce najszczęśliwszych ludzi na świecie. Zaraz za Duńczykami;) Jeśli dodamy do tego wspaniałe krajoobrazy i przyrodę, w której naprawdę można się zakochać, to można spodziewać się raju. Nie bez powodu tylu Polaków (oczywiście nie tylko, ale odniosę się tylko do własnych doświadczeń) przyjeżdża tu, żeby zacząć nowe życie. I tak też było z nami. My to mała rodzinka typu 2+2, a z czasem zrobiło się jeszcze +2 (koty przecież też są w rodzinie).
Mój mąż znalazł tu swoją wymarzoną pracę. W Norwegii panował wielki boom gospodarczy, ropa kosztowała fortunę - 100 $ za baryłkę, obecnie ok. 40$. Parę lat próbował znaleźć coś w branży olejowej i w końcu się udało. Właściwie do końca nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jego praca będzie wiązała się z Naszą przeprowadzką. Dotarło to do mnie, kiedy żegnałam go na lotnisku, , a w domu czekały na mnie dzieci. Wróciłam i przepłakałam całą noc, a 3 miesiące potem pakowałam dobytek życia i razem z dzieciakami polecieliśmy w nieznane. Mąż odebrał nas z lotniska pożyczonym samochodem, zaprosił do mieszkania, które okazało się piwnicą! Oczywiście rozmawialiśmy na skype, pokazywał nam to na zdjęciach, ale co innego wejść i zobaczyć to na własne oczy, Załamałam się wtedy pierwszy raz. Przecież miało być tak pięknie, ogromna pensja inżyniera, zasiłki dla dzieci a my mieszkamy w piwnicy! Tak to jest, kiedy życie weryfikuje nasze marzenia:) Znalezienie jakiegokolwiek mieszkania w tamtym czasie graniczyło z cudem. Ceny były nienormalnie wysokie, a żeby właściciel mieszkania łaskawie zgodził się na wynajęcie, wymagał 3 miesięcznego depozytu, REFERENCJI, a na oglądanie mieszkania zapraszał po 5 osób i przeprowadzał swoisty casting. My, jako nowi w Norwegii, nie mieliśmy referencji, na szczęście firma męża pomogła nam znaleźć mieszkanie. Poręczyli za męża:) I tak właśnie zamieszkaliśmy w piwnicy. Okej, muszę przyznać, że nasza piwnica była całkiem, całkiem, miała okna na poziomie parteru, wyposażenie mieszkania było dużo lepsze niż większość mieszkań w Polsce, ale dalej to była piwnica. Jak się potem okazało większość z naszych rodaków zaczynało swoją przygodę od wynajęcia mieszkania w piwnicy. Ale nie tylko my, bo to też popularne lokum dla studentów. Tutaj muszę wytłumaczyć, że w Norwegii (poza Oslo) jest stosunkowo mało bloków, a większość domów ma właśnie podwyższone piwnice przerobione na mieszkania i tak to po prostu wygląda.
Zeszliśmy więc w dół, wnieśliśmy bagaże i pojechaliśmy do sklepu po pieluchy dla najmłodszego. Pieluchy to jedna z niewielu rzeczy, które są tutaj naprawdę tanie. Weszłam do sklepu, Rema 1000 to tutaj jeden z popularniejszych dyskontów, stosunkowo tani. Zobaczyłam cenę ogórka - 16 koron, pomidorów - 30 koron/kg i uderzyłam do działu dziecięcego. Wzięłam karton pampersów i poszłam do kasy, gdzie czekał mąż z dziećmi. Bardzo miła pani zaczęła coś do mnie mówić, a ja w tym momencie załamałam się drugi raz - dlaczego ona do mnie mówi po norwesku?  Tak wtedy pomyślałam:) Przeszłam jednak na angielski i się bez problemu dogadałyśmy. Mąż odwiózł nas do domu i wrócił do pracy - nie mógł wziąć wolnego, bo nie miał jescze wypracowanego urlopu i nie dostałby wypłaty za wolny dzień. Tak się to właśnie zaczęło.
Ale byliśmy razem:)